Wielkie rzeczy im Pan uczynił
Rano Pan wskazał trasę z Mielna - Mielenko. Jechaliśmy już bardzo zmęczeni, ale posłuszni Bogu, bo On przecież wie najlepiej gdzie i do kogo nas posłać.
W Mielenku na zaproszenie na modlitwę odpowiedziała jedna osoba. Otworzyła swoje serce przed Bogiem, by wlał w nie Swoją łaskę i zatroszczyła się o nas, robotników w winnicy Pańskiej, wspomagając nas posiłkiem.
Ruszyliśmy w stronę Sarbinowa, potem zgodnie z wolą Bożą pojechaliśmy do Kazimierza Pomorskiego. Pomimo deszczu pod krzyż przyszło kilka pań.
U jednej z nich znaleźliśmy schronienie przed deszczem i mogliśmy rozgrzać się gorącą herbatą. Pod wieczór znaleźliśmy się w Strzeżenicach. Deszcz padał nadal, a my chodziliśmy od domu do domu, prosząc o nocleg lub o coś do jedzenia. O ile ta druga prośba kilka razy została spełniona, to z noclegiem było źle. Zrobiło się ciemno, a my nadal nie mieliśmy dachu nad głową. Nie przerażało nas to, bo Bóg jest nad nami i w Jego ręku nasz los i nocleg. Śpiewaliśmy więc z wielką radością, uwielbiając Pana :)
Po kilku godzinach żebrania jedna z pań ulitowała się proponując w razie totalnego braku noclegów, że przyjmie 2,3 dziewczyny. To był już chyba ostatni dom, w którym mogliśmy żebrać i opuszczając go szliśmy do reszty ekipy modlić się o Słowo by Pan powiedział czemu każdy zamyka drzwi przed nami. Gdy wychodziliśmy na szosę zatrzymał się koło nas samochód. W środku była kobieta, u której ktoś z naszej ekipy był jakiś czas wcześniej. Podjechała do nas by nam oznajmić, że załatwiła nam nocleg u kogoś z rodziny w Mielnie. Doprowadziła nas pod adres naszego noclegu, pilotując nas przez kilka kilometrów. Ta pani pomimo innego wyznania okazała nam wielką życzliwość. Późnym wieczorem po raz drugi w czasie tej edycji Karawany dotarliśmy do Mielna.
Zaufaliśmy Bogu wędrując po Strzeżenicach po ciemku, zmarznięci, przemoczeni i głodni, nie wiedząc dlaczego nikt nas nie chce przyjąć, i On odmienił nasz los, bo taki jest Bóg! Nie zostawia swoich dzieci w potrzebie. Pan dziś uczynił nam wielkie rzeczy i radość nas ogarnęła! :)
Ruszyliśmy w stronę Sarbinowa, potem zgodnie z wolą Bożą pojechaliśmy do Kazimierza Pomorskiego. Pomimo deszczu pod krzyż przyszło kilka pań.
U jednej z nich znaleźliśmy schronienie przed deszczem i mogliśmy rozgrzać się gorącą herbatą. Pod wieczór znaleźliśmy się w Strzeżenicach. Deszcz padał nadal, a my chodziliśmy od domu do domu, prosząc o nocleg lub o coś do jedzenia. O ile ta druga prośba kilka razy została spełniona, to z noclegiem było źle. Zrobiło się ciemno, a my nadal nie mieliśmy dachu nad głową. Nie przerażało nas to, bo Bóg jest nad nami i w Jego ręku nasz los i nocleg. Śpiewaliśmy więc z wielką radością, uwielbiając Pana :)
Po kilku godzinach żebrania jedna z pań ulitowała się proponując w razie totalnego braku noclegów, że przyjmie 2,3 dziewczyny. To był już chyba ostatni dom, w którym mogliśmy żebrać i opuszczając go szliśmy do reszty ekipy modlić się o Słowo by Pan powiedział czemu każdy zamyka drzwi przed nami. Gdy wychodziliśmy na szosę zatrzymał się koło nas samochód. W środku była kobieta, u której ktoś z naszej ekipy był jakiś czas wcześniej. Podjechała do nas by nam oznajmić, że załatwiła nam nocleg u kogoś z rodziny w Mielnie. Doprowadziła nas pod adres naszego noclegu, pilotując nas przez kilka kilometrów. Ta pani pomimo innego wyznania okazała nam wielką życzliwość. Późnym wieczorem po raz drugi w czasie tej edycji Karawany dotarliśmy do Mielna.
Zaufaliśmy Bogu wędrując po Strzeżenicach po ciemku, zmarznięci, przemoczeni i głodni, nie wiedząc dlaczego nikt nas nie chce przyjąć, i On odmienił nasz los, bo taki jest Bóg! Nie zostawia swoich dzieci w potrzebie. Pan dziś uczynił nam wielkie rzeczy i radość nas ogarnęła! :)
Chwała Bogu !!!
OdpowiedzUsuń